niedziela, 9 sierpnia 2015

The Porcelain Dolls [14/38] | M

tytuł rozdziału: Uroczystość Nowego Roku: Randka, Oświadczyny, Dokuczający ukochany | oryginał: A New Year's Gala: Date, Proposal, Teasing Lover
pairingi: Suho/Lay, Kris/Tao, Xiumin/Chen
rating: NC-17
Sulay
            Pościel rozrzucona niedbale po całym łóżku, ubrania na podłodze, lampie, wiatraku sufitowym, ciężki zapach alkoholu i potu wypełniał pokój, kiedy dwa ciała pozostały na łóżku, nagie, ze splątanymi kończynami. Ciemnowłosy leżał na plecach, dłonie miał wplecione we włosy kochanka, ciągnąc je i ściskając miękkie loki, jakby od tego zależało jego życie.
            – Ach… och, jasna cholera, Suho…
            – Właśnie tak, kochanie, lubisz to, prawda? – mężczyzna nad nim uśmiechnął się znacząco, pot spływał po jego ciele, gdy pchał wewnątrz ciasnego ciepła swojego kochanka.
            – Więcej… Jestem tak blisko…
            – Dojdź dla mnie, Yixing, krzycz moje imię. Powiedz całemu światu, kto sprawia, że czujesz się tak dobrze. – I oczywiście Yixing dostosował się do tego, dochodząc po raz trzeci tej nocy. Nocne wizyty w mieszkaniu jego chłopaka, albo raczej powinnam powiedzieć jeszcze-nie-stałego-chłopaka, zawsze kończyły się w ten sposób, nadzy, wyczerpani, nie wspominając o tym, że zadowoleni. Mimo to Yixing zawsze był zmartwiony, wiedząc, że oni będą czymś takim, pewnego rodzaju związkiem seksualnych zabawek.
            Przez cały czas, kiedy zaczynali poznawać się, Yixing odkrył, że zakochał się w dyrektorze WOAHT. Był silny i pewny siebie (w życiu i w łóżku), ale w tym samym czasie uroczy i bardzo czarujący. Dzielili się niezliczonymi opowieściami o swoich życiach i Yixing wiedział, że Suho nie był z nikim od jakiegoś czasu. Suho także stwierdził, że jest kiepski w romansowaniu, ale uznał to jako trudne do uwierzenia, biorąc pod uwagę, jak Suho zdołał całkowicie zawrócić Yixingowi w głowie.
            – Suho, musimy porozmawiać – wyszeptał Yixing, próbując podeprzeć się na rękach.
            – O co chodzi, kochanie? – Yixing mógł poczuć, jak jego wewnętrzne ja podskakuje. Suho podchwycił nawyk nazywania Yixinga „kochanie”, a to sprawiło, że Yixing był zgubiony za każdym razem, gdy to słyszał.
            – Musimy zacząć rozmawiać o nas – powiedział najbardziej możliwie poważnym tonem.
            – Nas?
            – Tak, nas – odparł Yixing, stękając z powodu ostrego bólu, który dokuczał w dolnej partii jego pleców. – Chodzi o to, że nie możemy robić tego wiecznie, ja przychodzę do ciebie w nocy, rozmawiamy, pieprzymy się, śpimy, pieprzymy się znowu, jemy śniadanie, idziemy do pracy  i pozwalamy temu cyklowi się powtarzać. Mam na myśli, czym my właściwie jesteśmy?
            – Woah, poczekaj chwilę, myślisz, że wszystko co robimy, to tylko pieprzenie się?
            – Nie widzę, żebyśmy robili cokolwiek innego! – Yixing podniósł głos, stając się poirytowany.
            – Nie, chodzi o to, że nie mogę uwierzyć, że odbierasz nasze intymne sesje jako nic innego tylko pieprzenie się.
            – Masz na myśli, że to nie to? – Yixing zadrwił.
            – Dla mnie nie – wymamrotał Suho, jego głos niski, kiedy spojrzał na Yixinga. Yixing poczuł, jak jego serce zatrzymało się na chwilę. Nie, Zhang Yixing, nie rób tego. Teraz nie jest czas na bycie słabym.
            – Cóż, tylko że… musimy sprecyzować ten związek albo nie będziemy mogli kontynuować tego, co jest teraz! Nie wiem, czy robisz to dlatego, że mnie lubisz czy dlatego, że czerpiesz przyjemność z seksu, czy…
            – Masz rację. – Suho uniósł ręce do góry, całkiem zatrzymując Yixinga w miejscu. Westchnął ciężko i spuścił głowę jak dziecko przyznające się do haniebnego czynu przed rodzicami. – Przepraszam.
            Yixing poczuł, że wewnętrznie się roztapia. Nigdy nie widział Suho tak potulnego. – Nie musisz przepraszać. To znaczy, wiesz, możesz być po prostu zdezorientowany…
            – Nie jestem zdezorientowany. Uwierz mi; jestem jednoznaczny co do moich uczuć do ciebie.
            – Ty… jesteś? – Teraz to wywołało zdziwienie.
            – Tak. Chyba tak… – Suho z zakłopotaniem przebiegł ręką po włosach, próbując ośmielić się spojrzeć Yixingowi w twarz. – Pomimo że wiem, co do ciebie czuję, jestem po prostu zbyt przerażony, żeby to przyznać.
            – Czego tu się bać?
            – To znaczy, spójrz na siebie! – Yixing był zaskoczony jego słowami. Rozejrzał się po pokoju, zanim powrotem spojrzał na Suho. – Uhm, jest tak jakby ciemno i nie widzę tu lustra…
            – Nie w ten sposób – powiedział Suho, czując, jak kącik jego ust unosi się lekko. Boże, czy on może być bardziej uroczy! – Tylko… dobry Boże, jesteś taki seksowny i charyzmatyczny, i taki czarujący. Chodzi o to, że robimy to każdej nocy, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że uprawiam seks z jednym z najseksowniejszych, najbardziej cudownych mężczyzn, jakich kiedykolwiek widziałem i to dość często!
            Suho zebrał się na odwagę i odwrócił się, by spojrzeć na Yixinga przez ciemność, dostrzegając lekki łuk jego linii szczęki oraz nieznaczny błysk w jego oczach. – Jestem takim tchórzem i jestem taki kiepski w sprawach romansowania, że nawet nie jestem w stanie zebrać się na odwagę, aby zaprosić faceta, którego lubię, na randkę. Zamiast tego sypiam z nim każdej nocy, bo to właściwie jedyny sposób, jaki znam, jak spędzać z nim czas.
– Wiesz, mogę ci z tym pomóc – powiedział Yixing, trzymając dłoń Suho. – Suho, czy chciałbyś pójść ze mną na randkę?
– Czekaj… co? Ale ja…
– Uczę cię. Tak umawiasz się z kimś. Bądź pewny siebie, uśmiechnij się, przytrzymaj jego dłoń i powiedz formułkę. Spróbuj.
– Er… dobrze… – Suho odchrząknął. – Yixing, czy chciałbyś pójść ze mną na randkę?
Yixing pochylił się do przodu, aby pochwycić usta dyrektora, obdarowując go delikatnym, spokojnym pocałunkiem.
– Z przyjemnością, Suho.
Pocałowali się ponownie, tym razem bardziej słodko, dłużej i delikatniej. – Myślisz, że jestem seksowny? – Yixing wybełkotał niezręcznie i Suho się zaśmiał.
– Tak, tak myślę. Jesteś super seksowny, ale w tym samym czasie uroczy i czarujący, właśnie taki, jaki jesteś teraz.
– Nie mogę uwierzyć, że mówisz, że jesteś w tym kiepski. Posłuchaj siebie, jak mówisz te tandetne rzeczy.
– Nie mogę, bo wszystkim, co słyszę, jest twój głos.
Yixing zaśmiał się na głos, pozwalając ukazać się swoim uroczym dołeczkom. – Jesteś pewien, że jesteś kiepski w romansowaniu?
– Masz na myśli, że nie jestem?
– Jak mógłbyś, skoro udało ci się sprawić, że się w tobie zakochałem?
– Ty też musisz być dobry, ponieważ ja też się w tobie zakochałem.
I to zakończyło sprawę; Suho zdecydowanie nie był kiepski w romansowaniu. On, po prostu jak każda inna zakochana osoba, był tylko podenerwowany.
***
Taoris (retrospekcja)
            Liceum to czas, gdzie dzieciaki uczą się trochę więcej o życiu i o tym, kim naprawdę chcą być. Na przykład Kris nie miał wątpliwości co do tego, kim chce być. Chciał być kimś, kto uratuje świat. Chciał być odważnym mężczyzną jak jego ojciec, używając swoich umiejętności i wpływów, aby pomóc światu. Chciał być jak jego matka, aniołem dla dzieci oraz wybawcą dla rozbitych dusz.
            Kris był bardzo ambitny w szkole. Był przewodniczącym szkolnego kółka dyskusyjnego, kochającym ostrą dyskusję z ludźmi o podobnych poglądach w równym stopniu. Był przewodniczącym klasy przez dwa lata i kapitanem drużyny koszykówki. Został także mianowany absolwentem, który miał wygłosić mowę na zakończenie nauki w końcu ich szkolnego życia oraz Uczniem Roku, odkąd był pierwszoroczniakiem.
             Poza tym był wysoki i przystojny, definicja idealnego mężczyzny w oczach wielu dziewczyn, a nawet także nauczycielek. Była jedna dość duża wada, Kris był gejem. On nie tylko był gejem; był gejem oraz był niedostępny, ponieważ miał kawał chłopaka o imieniu Tao.
            Tao był siłą, z którą trzeba było się liczyć. Był najlepszym szkolnym przedstawicielem wushu oraz jednym z najlepszych biegaczy w zespole lekkoatletycznym. Miał kruczoczarne włosy, mnóstwo kolczyków w uszach, a jego oczy były dzikie i ciemne. Przyszedł do szkoły w podartych jeansach, jego włosy stylowo przerzucone na jedną stronę, trzymał swój kask motocyklowy. Tak, Tao był twardzielem w liceum. Wszyscy albo się go bali, albo kochali go z daleka.
            Kris zawsze był znany z bycia bardzo zazdrosnym o Tao. Nie lubił, kiedy jedna z dziewczyn podchodziła, aby porozmawiać z Tao ze swoim wysokim, piszczącym głosem lub kiedy jeden z chłopców trzymał wzrok zbyt długo na jędrnej pupie Tao (próbował zmusić Tao, aby przestał nosić te ciasne, podarte spodnie, ale skończył w chwycie za szyję, a kij do wushu Tao był złamany na pół).
            – Jak ci minął dzień? – Kris zapytał Tao podczas lunchu, otoczony przez ich innych przyjaciół, wliczając w to kuzyna Suho.
            – Dobrze! Osiągnąłem nowy czas dzisiaj na zawodach! – Tao uśmiechnął się, jedząc swoje ostrożnie zapakowane rolki sushi. Pomimo swojej twardej strony zewnętrznej, wszyscy, którzy byli blisko Tao, wiedzieli, miał dużo aegyo (które czasami mogło być śmiercionośne) i był bardzo przyjacielski oraz także uroczy.
            – A niech to, spójrzcie na tę ulotkę, zbliża się wiosenna potańcówka! – Powiedział Donghae, jeden z ich przyjaciół, patrząc na ulotkę pozostawioną na stoliku. – Gdzie ja znajdę partnerkę?
            – Skoro o tym mowa, czy ktokolwiek zapytał cię, żeby być jego partnerem? – Tao droczył się, wiedząc, jak popularny jest Kris. Kris przewrócił oczami.
            – Tak, jest ta irytujące dziewczyna o imieniu Kara, która po prostu nie przestanie. Zamierza się na ciebie jak komar, żeby po prostu nie zostawić cię w spokoju.
            – Zatem trzymaj się, jestem pewien, że zrozumiała aluzję, nie przyszła do ciebie, od kiedy rozpoczął się lunch – Suho pocieszył swojego kuzyna.
            – Dzięki Bogu. – Ale było za wcześnie, by to mówić.
            Zadzwonił dzwonek i Kris wychodził ze stołówki, kiedy ktokolwiek mógł go zatrzymać, ale była to Kara.
            – Oppa, czy pójdziesz ze mną na potańcówkę?
            – Powiedziałem ci, Kara, odpowiedź brzmi „nie”.
            – Oppa, proszę!! Zrobię wszystko!
            – Kara…
            – Odrobię całą twoją pracę domową! Będę odprowadzać cię do i ze szkoły! Potrafię ubrać się dobrze, a tańczę nawet lepiej, niż ten koleś, którego masz blisko swojego ramienia.
            Nagle sernik pofrunął z prawej strony i uderzył dziewczynę w twarz. Uczniowie patrzyli przerażeni, zanim ich wzrok namierzył atakującego, który był teraz rozzłoszczony i kipiał ze złości.
            – Trzymaj się z daleka od mojego chłopaka, suko – warknął Tao, stając w pozycji do walki.
            – Ty dupku – zaklęła Kara. Sięgnęła po śliwkę z tacy jednego z uczniów i rzuciła nią, trafiając w białą koszulkę Tao.
            – Och nie, nie zrobiłaś tego!
            – TAO!!! NIE!!! – Kris próbował go powstrzymać, ale Tao sięgnął po talerz spaghetti i cisnął nim w Karę, tylko po to, by skończyć uderzając kogoś innego. Zanim się obejrzałeś, wybuchła wojna na jedzenie i musiał przyjść dyrektor, powstrzymać ją, wysyłając wszystkich do kozy, łącznie z Krisem.
            Nadszedł czas kozy i klasa była cicho. Tao zerkał przepraszająco na Krisa, a Kris potrząsnął głową z łagodnym uśmiechem. Wręczył mu kawałek papieru.
            K: Rzuciłeś obłędnym sernikiem. :)
            Tao uśmiechnął się oraz przekazał odpowiedź.
            T: żadna suka nie będzie umawiała się z moim mężulkiem chłopakiem i niszczyła mojej koszulki w tym samym czasie.
            K: Czy właśnie nazwałeś mnie mężulkiem?
            T: Co?? Nie…
            K: Ale to miałeś na myśli. Nazwałeś mnie tak, a potem to skreśliłeś.
            T: Cóż, jesteśmy razem już od dłuższego czasu, więc… wydaje mi się, że to całkiem naturalne.
            Jeśli Bóg wysyłałby znak, kim będzie osoba, z którą skończysz, żeniąc się w przyszłości, to byłoby właśnie to. Kris od razu wiedział, Tao zostanie jego mężem.
            Wiele lat po skończeniu przez nich szkoły stary budynek z pomieszczeniem przeznaczonym do kozy spłonął w pożarze. Kris ofiarował datek szkole na odbudowę spalonego budynku, ale zanim to zdemolowali, odwiedził to miejsce z Tao.
            Weszli do spalonego pomieszczenia do odbywania kary, teraz nierozpoznawalnego z powodu pożaru. Podłoga była pokryta sadzą, a sufit się zawalił. – Pamiętasz co się tutaj stało? – zapytał Kris.
            – Siedzieliśmy tutaj w kozie?
            – Nie, nazwałeś mnie mężulkiem po raz pierwszy.
            – W zasadzie napisałem słowo „mężulek”. A potem je skreśliłem – poprawił Tao.
            – Zatem teraz chciałbym uczynić to słowo stałym elementem. – Kris uklęknął na jedno kolano, plamiąc swoje jeansy sadzą, kiedy wyciągnął fioletowe aksamitne pudełeczko.
            – Tao, wyjdziesz za mnie?
***
Xiuchen (retrospekcja)
            – Luna – doktor Kim Jongdae zawołał swoją pielęgniarkę/ recepcjonistkę. Pielęgniarka pojawiła się, wpychając swoją blond czuprynę przez drzwi. – Tak, doktorze?
            – Czy są jeszcze jacyś pacjenci?
            – Nie, nikogo do tej pory. Stara pani Park była ostatnia. – Jongdae skinął głową, przypominając sobie starszą panią z artretyzmem.
            – Doktorze Kim, czy to możliwe, abyśmy zamknęli dzisiaj wcześniej? Mam dzisiaj randkę i chciałabym wrócić wcześniej do domu.
            – Niech będzie otwarte jeszcze przez kilka minut. Nigdy nie wiesz, kiedy możemy mieć kolejnego pacjenta na ostatnią chwilę.
            – Dobrze. – Luna uśmiechnęła się i wróciła na recepcję. Kilka minut później Luna zabrzęczała ponownie przez domofon. – Doktorze, pański mąż przyszedł w odwiedziny.
            Jongdae uśmiechnął się. Nieważne jak bardzo zajęty był Xiumin, zawsze potrafił znaleźć czas, aby wpaść z wizytą do kliniki swojego męża na krótką wizytę, tylko po to, aby zobaczyć jak się ma. Xiumin wszedł do gabinetu lekarskiego i pobiegł prosto w ramiona męża.
            – Cześć, kochanie – zawołał, całując Jongdae.
            – Witam cię. – Jongdae uśmiechnął się. – Miło znów cię widzieć.
            – Dopiero co widziałeś mnie podczas śniadania.
            – I co z tego, lubię na ciebie patrzeć. Nie wolno mi tęsknić za moim mężem? – Luna zachichotała, kiedy podsłuchała rozmowę pomiędzy swoim szefem a jego mężem. Jongdae miał mnóstwo aegyo dla swojego męża.
            – Ja też za tobą tęskniłem. – Xiumin uśmiechnął się. Był bardzo wdzięczny za tak kochającego męża. Po pięciu latach małżeństwa i dwójce dzieci wciąż czuł się w każdej chwili z Jongdae jak przy ich pierwszym spotkaniu, pełen szczęścia i podekscytowania.
            – Mam dzisiaj na sobie nowe jeansy, podobają ci się? – Xiumin odwrócił się, pokazując swoje nowe jeansy okrywające jego napiętą pupę. Jongdae podarował mu leniwy, lichy uśmiech. –Bardzo ładne.
            Pocałunek jaki dzielili przerodził się w gorący i zmysłowy, z ich językami walczącymi o dominację. Jongdae (oczywiście) wygrał i wśliznął swój język do pieczary Minniego, smakując wnętrza. Xiumin jęknął przez pocałunek, czując, jak jego kolana słabną. Tylko Jongdae mógł sprawić, by czuł się w ten sposób.
            – Jongdae…
            – Minnie, smakujesz bosko…
            – Jongdae… Chcę ciebie tak bardzo…
            – Doktorze Kim, wchodzi pacjent. Proszę się przygotować. – Luna zabrzęczała przez domofon, przerywając małżonkom ich seksualne uniesienie.
            – O cholera, muszę się ukryć!! – Xiumin natychmiast schował się pod biurkiem, a Jongdae pospieszył na swoje miejsce, wycierając swoje usta ze śliny, którą się dzielili. Poprawił swoje włosy oraz ubranie, upewniając się, że prezentuje się dobrze dla swojego pacjenta.
            – Witam cię, mały Changminnie! – Jongdae uśmiechnął się, patrząc na małego chłopca, który właśnie wszedł ze swoim tatą, Yoochunem. Yoochun i Changmin byli stałymi bywalcami w klinice Jongdae, odkąd Jongdae był bardzo przyjazny w stosunku do dzieci, a Changmin bardzo lubił doktora. Xiumin cicho pisnął pod stołem. Jongdae przysunął się zupełnie blisko i Xiumin był tam zdecydowanie uwięziony, w ogóle niezdolny, aby się ruszyć.
            – W czym jest problem? – Jongdae spytał Yoochuna. Yoochun wyjaśnił, że jego syn ma bardzo poważny ból gardła, prawdopodobnie następstwo po jedzeniu zbyt dużej ilości smażonego jedzenia. – Muszę powiedzieć mojemu mężowi, aby przestał smażyć kurczaka na jakiś czas.
            – Dobrze, zatem sprawdzę twój oddech, upewnię się, że twoje płuca są czyste. – Jongdae założył stetoskop. Xiumin, który był pod biurkiem, był znudzony jak diabli. Jego mężowi mogło chwilę zająć badanie dzieciaka, a on był napalony! Ostatni pocałunek pozostawił go pełnego chęci i potrzeby. Gapił się na krocze swojego męża, uśmiechnął się znacząco. Może Jongdae chciałby się trochę zabawić.
            – W porządku, po prostu oddychaj głęboko. – Jongdae poczuł szarpnięty oddech, kiedy czuł nieznane ciepło na swoim kroczu, odsuwające suwak jego spodni. Xiumin uśmiechnął się do siebie, kiedy członek Jongdae wyskoczył do życia, szczęśliwy, że został uwolniony ze skrępowania. Tsk tsk, czyżby Jongdae zapomniał założyć bielizny tym razem? Dobrze dla niego.
            – W porządku, jeszcze raz… raz, dwa, trzy… – Jongdae zaskomlał na trzy, kiedy poczuł usta na główce swojego penisa, okrążające i ssące bardzo powoli, ale, mimo to zmysłowo. Yoochun przyglądał się doktorowi z zainteresowaniem, ale próbował skupić się na swoim synu.
            – Cóż, robisz, to znaczy, brzmisz całkowicie dobrze. – Jongdae odetchnął ciężko, próbując się uspokoić. Jego krew pędziła na południe zbyt szybko dla jego własnego upodobania, kiedy Xiumin zassał policzki, Jongdae sapnął głośno.
            – Doktorze Kim, czy wszystko w porządku? – spytał Changmin.
            – Tak, nie martw się, wszystko… w porządku…. – Na szczęście ostatnie słowo brzmiało bardziej jak westchnięcie niż jęk. Xiumin zbyt dobrze bawił się, drażniąc Jongdae w ten sposób (nie wspominając, że ten smakował słodko) i użył swojego języka, by polizać dolną część członka Jongdae. Jongdae mógł poczuć, że robi się twardszy, jeśli było to możliwe i, używając głębokiego oddychania z jogi, próbował się uspokoić. Xiumin kontynuował swoje starania, całując i ssąc jądra Jongdae.
            Jongdae zaczął wypisywać receptę, podczas gdy Changmin stukał jednym z długopisów Jongdae o biurko dla zabawy. Jongdae zaczął się pocić. Xiumin wykonywał zbyt dobrą robotę. Zaczął brać go głęboko do gardła i buczeć cicho, wysyłając wibracje do jego penisa, podsycając jego nadciągającą ejakulację.
            – O rany, doktorze Kim, poci się pan, czy jest pan pewien, że wszystko w porządku? – Changmin zapytał ponownie.
            – Jestem pewien, nie martw się, to tylko er… uhm… stukanie długopisu mnie denerwuje – Jongdae skłamał.
            – Przepraszam, doktorze, przestanę. – Rany, właściwe słowa, zły Minnie. Jongdae oderwał receptę i zabrzęczał na swoją pielęgniarkę, przekazując ją. – Możecie iść do recepcji, żeby odebrać waszą receptę.
            – Dziękuję, doktorze Kim – Yoochun podziękował doktorowi i wyszedł ze swoim synem. Jongdae właśnie ściskał biurko z całych sił, mimo iż uśmiechał się anielsko i w chwili, kiedy drzwi się zamknęły, Jongdae doszedł.
            – Do kurwy nędzy – warknął i odjechał krzesłem, patrząc na swojego odsłoniętego członka, wiotkiego ze spływającą spermą. Xiumin siedział pod stołem bardzo spokojnie, jego oczy zamglone pożądaniem, a sperma na jego policzkach oraz ociekająca z jego ust. Trzymał swoje pożądliwe spojrzenie na swoim mężu, używając swojego języka do wytarcia nasienia Jongdae ze swoich ust w tak cholernie seksowny sposób.
            – O matko, Minnie, gdybyś nie wyglądał tak seksownie z moją spermą na twarzy, zabiłbym cię w tej chwili.
            – Czuję się chory, doktorze Kim. Mogę potrzebować badań kontrolnych całego ciała. – Xiumin prowokował, jego głos zaprawiony seksem, kiedy wypełzał jak głodny kocur. Jongdae szybko poderwał się do brzęczyka na swoim biurku i zabrzęczał na swoją pielęgniarkę.
            – Luna, możesz wyjść na swoją randkę. Teraz. 

3 komentarze:

  1. "wśliznął swój język do pieczary Minniego" MATKO CO TU SIE DZIAŁO, CO TO NIEGRZECZNY MINNIE O RANY JAK GORĄCO. XIUCHENY NIE MAJĄ WSTYDU. NO NIE MOGE, AŻ MUSZE TO CAPSEM NAPISAĆ, BO NIE UMIEM WYRAZIĆ MOJEGO ZIAMNIAKA. I JESZCZE SULAY NA POCZĄTKU. JAK ŻYĆ PANIE.
    Wybacz, ale nie stać mnie na bardziej sensowny komentarz, może jak dojdę do siebie to coś dopisze, ale teraz nie jestem w stanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. SuLay od początku jest taki idealny.
    TaoRis.... czuje niedosyt po tej retrospekcji; _; za mało informacji. I romantyczne jak cholera miejsce na oświadczyny xD
    a Xiuchen. .. he he he w momencie jak Xiu powiedział ze musi się ukryć i wlazl po biurko. .. czytałam za dużo ff żeby nie wiedzieć jak się to skończy :v
    tak więc. Nagroda należy do xiuchena! !!! 10000/10
    Kkkkkkkkk ♡♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam tego bloga wczoraj i przyznam że tak mnie wciągnęło że przeczytałam wszystkie rozdziały :D Bardzo fajnie napisane oraz przetłumaczone .Życzę weny oraz dużej ilości komentarzy należą się ♥

    OdpowiedzUsuń