niedziela, 24 stycznia 2016

Brisé [5/8]

oryginał: Brisé
pairing: Kai/Kyungsoo
rating: NC-17
– Chłopaki, widzieliście Jongina? – Dwa tygodnie później Kyungsoo wszedł do klasy. Sprawdził, czy Jongina nie było na boisku do koszykówki, w bibliotece lub w stołówce. Chanyeol, Baekhyun i Jongdae grali w karty przy jednym stoliku, nauczyciela nie było.
– Ja nie widziałem – powiedział Jongdae, a pozostali dwaj potrząsnęli głowami, nie przestali grać, a Kyungsoo dosiadł się z boku. Wziął telefon w dłonie i rozważał, czy napisać do niego czy też nie. Jongin rzekomo miał otrzymać tego popołudnia list ze Szkoły Baletowej.
– Nie wydaje mi się, żebym widział go na długiej przerwie – odezwał się Baekhyun i wyciągnął kartę przesadnym ruchem. – Potrzebujesz czegoś?
Kyungsoo pokręcił głową i dołączył do nich w grze.

Jongin siedział cicho w swojej sypialni. Dom wyglądał na opustoszały, nie było słychać żadnych dźwięków. Miał być w szkole, miał na sobie mundurek, krawat luźno opadał na jego pierś, a rękawy były podwinięte do łokci. Jego dłonie mrowiły, gdy bawił się brzegiem koperty, która głosiła jego adres oraz imię – duży herb gapił się na niego z lewego rogu. Generalna Akademia Baletowa w Seulu. Jesteś zbyt tchórzliwy, by to otworzyć, co. Zamknął oczy i  nie próbował skupić myśli na czymkolwiek, poza słodkimi i przyjaznymi falami konsternacji, gdy jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół, niemal w sztuczny sposób. To było szybkie ćwiczenie, którego nauczył go jego drugi trener wtedy, gdy był zbyt zestresowany, ponieważ nie mógł zrobić idealnego piruetu – był samotny, ponieważ Kyungsoo wyjechał za miasto z rodziną, fizyka i chemia były trudne, a jego ojciec wciąż odmawiał zamienienia z nim więcej niż pięciu słów.
Jongin otworzył oczy po, jak się wydawało, długim czasie, białe i błyszczące plamki pojawiały się po bokach, jego głowa była sparaliżowana. List wciąż znajdował się w jego rękach, nie potrafił go otworzyć. Już miał wziąć swój plecak i z powrotem iść do szkoły – z nadzieją złapania Kyungsoo – kiedy usłyszał pukanie do drzwi wejściowych.
Kyungsoo czekał na werandzie, jego koszula była pomięta i nie miał na sobie krawata – Jongin mógł teraz oddychać nieco łatwiej, obdarzył przyjaciela subtelnym uśmiechem, a drugi szerzej otworzył oczy.
– Dostałeś go? – zapytał, pokazując wewnętrzną część dłoni. Jongin pokiwał głową i przesunął się, żeby Kyungsoo mógł wejść do środka. – I co?
Głos Kyungsoo zadrżał wraz z ostatnim słowem, kiedy zrobił trzy kroki w stronę salonu. Światło było słabe i ledwie mógł dostrzec twarz Jongina. Nie miał pojęcia, o co chodzi.
– Nie otworzyłem. – Jongin  wyciągnął zza pleców rękę i pokazał Kyungsoo wciąż zaklejoną, bladą kopertę.
– Dlaczego, cymbale?
– Za bardzo się boję, okej? – Jongin podniósł głos, opadając na brązową kanapę. – Próbowałem, ale cholera!
Kyungsoo pomału pokiwał głową i przysiadł na stoliku do kawy przed Jonginem; ten drugi miał wzrok skupiony na liście. Jego serce biło jak szalone w jego piersi, a dłonie były spocone. Drżącymi rękami poruszył palcami, by go otworzyć, ostrożnie, aby nie podrzeć kartki papieru znajdującej się w środku.
– Ja- – jęknął Jongin. – Z.. Zaraz wrócę.
Kyungsoo obserwował, jak jego najlepszy przyjaciel – a teraz chłopak – poruszał się powoli od kanapy do małej szafy stojącej przy salonie, wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. Minuty płynęły, był sam w niewielkiej przestrzeni, która pachniała wilgocią; zegar ścienny tykał, zawsze wydawało mu się, że to cholernie denerwujące. Nie słyszał Jongina wewnątrz szafy.
Minuty wciąż mijały, a zegar szydził z niego, tykając i tykając, Jongin nie wychodził.
Kyungsoo wstał i podszedł do mebla, otworzył drzwi. Jongin siedział na dużym pudełku, wyglądał na sparaliżowanego, jakby właśnie przebudził się z koszmaru.
– Dostałem się – powiedział cicho, patrząc na Kyungsoo, duże gałki oczne wpatrywały się w niego, list pogniótł się w jego dłoniach.
Kyungsoo nigdy w życiu nie uśmiechał się mocniej.
-
Jesień powitała Jongina szarym niebem i pięknymi liśćmi, które malowały jego ganek czerwienią i oranżem, zima zawitała, obsypując białym puchem jego pocałowaną słońcem skórę. Wrzesień, październik, listopad i grudzień, puchate, robione na drutach ubrania, gorąca czekolada, jeżdżenie na sankach, święta i Nowy Rok – wszystko przeminęło w mgnieniu oka, być może dlatego, że nie był tak szczęśliwy od dłuższego czasu, a może dlatego, że nawet nie wiedział, jak smakuje prawdziwe szczęście. Styczeń obudził go ze zmarzniętymi palcami u stóp, nagromadzonymi pracami domowymi i tym co zawsze przez ostatnie miesiące – miękkimi ustami, które dotykały jego każdego dnia.
Kyungsoo i on byli nierozłączni od tamtej nocy w obcym hotelowym pokoju; nie bardzo o tym rozmawiali, ale to nie było konieczne. Wszystko było takie samo jak przedtem, tylko z dodatkiem tych rzeczy, których przyjaciołom nie wolno robić – ale parom wolno. Bez trudu mogli spędzać razem osiemnaście godzin w ciągu dnia – chciał, by mogli spędzać całe dwadzieścia cztery godziny non-stop. Każdego tygodnia organizowali „nocowanie” i, nawiasem mówiąc, żaden z rodziców nic nie podejrzewał – nawet wtedy, gdy Jongin zostawał na obiad i nie mógł oderwać wzroku od Kyungsoo; nawet wtedy, kiedy Kyungsoo zapominał, że nie powinien siadać na kolanach przyjaciela; nawet wtedy, gdy spali przytuleni do siebie w każdy weekend.
Może byli zbyt naiwni.
Nocowanie jednak kompletnie zmieniło swoje znaczenie; od długich popołudni wypełnionych ciepłymi pocałunkami i splecionymi palcami po wiecznie nieprzespane noce, gdzie jęki były tłumione pod kołdrą – Jongin drażnił usta Kyungsoo swoimi, w październiku dowiedział się, jak doprowadzić go do szaleństwa, Kyungsoo lubił głaskać brzuch Jongina, ponieważ wiedział, że jest bardzo wrażliwy między kościami biodrowymi. Jongin nigdy nie zapomni trzeciego dnia listopada, kiedy to miał szansę eksperymentować z każdą częścią ciała Kyungsoo po raz kolejny, ale tym razem wreszcie zrozumiał, co znaczy kochać kogoś.
– Hej… od kiedy nie grasz na pianinie? – Zauważył Jongin, kiedy znajdowali się w szerokim i cichym salonie Kyungsoo tego dnia, zdawało się, że nikogo nie ma w domu, właśnie zjedli obiad w miejscowym barze z ramen. Kyungsoo wyglądał na nieświadomego, gdy odwrócił głowę, aby sprawdzić zachodnią ścianę, gdzie stało zamknięte drewniane pianino, kilka zdjęć stało na nim.
– Nie wiem… – zaczął – ćwiczę może raz na kilka miesięcy, ale wydaje mi się, że straciłem zainteresowanie… – oznajmił, wzruszając ramionami. Jongin zmarszczył brwi, jego pamięć powróciła do trzynastoletniego Kyungsoo, poniekąd pulchnego dzieciaka z dużymi okularami, ćwiczącego po szkole, Jongin obok niego uczył się na sprawdzian z biologii… było to przyjemne.
– Czy możesz zagrać coś tak na szybko? – spytał Jongin, odkładając swoje rzeczy na sofę. Kyungsoo uniósł brew.
– Dlaczego?
– Dlaczego nie?
– Jongin…
– Proszę cię, tylko jedną małą rzecz… Od lat nie widziałem cię grającego – Jongin niemalże błagał, po tych wszystkich razach, gdy Kyungsoo popychał go do tańczenia, czuł się odrobinę zdradzony.
– No dobra. – Starszy westchnął, powłócząc nogami, dopóki nie dotarł do pianina. – Nie gram tak, jak robiłem to kiedyś, Jongin… a może gram, o to chodzi, nigdy się nie polepszyłem – powiedział mniejszy, płosząc się. Usiadł na ciemnym krześle i otworzył niedużą książkę, która już tam była.
Jego szczupłe palce tańczyły na dwóch, czterech, a potem sześciu klawiszach. Serce Jongina podskoczyło, kiedy rozpoznał melodię… jego pamięć zaciągnęła go kilka lat wstecz, do kliniki, gdzie wyraźnie widział i słyszał swoją mamę nucącą te same dźwięki. Uważnie przyglądał się, jak jego chłopak nadal gra, powoli i lekko, być może bał się, by nie schrzanić piosenki… był zauroczony. To nie tak, że było mu smutno lub odczuwał melancholię, to nie tak, że wciąż cierpiał z bólu – coś raczej przeciwnego, był zadowolony. Jak wtedy w pociągu, w czasie podróży do Seulu lub jak każdego popołudnia, kiedy po szkole chodzili do szkoły tańca – odświeżył sobie teraz, jakie uczucia wywoływał w nim Kyungsoo od dnia, gdy się poznali, jakie uczucia w nim Kyungsoo wywoływał zawsze.
Po może minucie starszy przyspieszył tempo piosenki, jego palce poruszały się po pianinie w górę i w dół, muzyka była jak kaskada – Jongin już się uśmiechał, jego wzrok wędrował od palców do oczu chłopaka, od jego nadgarstków do ust – jego serce i żołądek grały razem z nim, sprawiając, że czuł mdłości i był w niebie w tym samym czasie. Kyungsoo raz się pomylił, co spowodowało, że zamrugał, uśmiechnął się pod nosem i przestał grać.
– Widzisz? – Miał kamienną twarz. – Naprawdę nie mam wprawy.
Jongin chwycił prawą rękę Kyungsoo i pospieszył do jego pokoju, potykając się o wszystkie meble, jakie mogli napotkać na swojej drodze. Pocałunki zaczęły się w środku korytarza, Jongin pociągnął Kyungsoo za kołnierz, pożądając jego ciała nawet przed tym, jak pchnięciem otworzyli drzwi do pokoju. Żaluzje były zasłonięte, światło słoneczne ledwie rozjaśniało przestrzeń. Pościel była schludnie ułożona, opadli na nią. Zetknęli swoje usta, wypełniając się wzajemnie swoimi językami, po kilku sekundach można było usłyszeć ich ciche jęki, Jongin przesunął dłonie, by zdjąć koszulę Kyungsoo, a ten zrobił to samo.
Jongin zdecydował nie spieszyć się, kiedy zobaczył nagą pierś Kyungsoo – to nie był pierwszy raz, gdy ją widział, ale zawsze myślał o tabliczce czekolady Hershey’s, kiedy pieprzyki chłopaka ukazywały się mu – nie spieszył się, rozpoczynając od jego szyi, muskając  każde znamię, jakie dostrzegł, głaszcząc każdy cal ciała Kyungsoo. Starszy bawił się gładkimi, brązowymi włosami Jongina, patrząc w dół, jak jego usta przesuwały się w pobliżu jego pępka – młodszy szarpał się, odpinając spodnie drugiego, Kyungsoo tylko zachichotał.
Jongin składał pocałunki niebezpiecznie blisko erekcji Kyungsoo, niemal widoczniej przez jego bieliznę – już mokrą od preejakulatu. Młodszy uniósł się na kolana, z łatwością gotowy do pozbycia się szarych bokserek swojego chłopaka, Kyungsoo zwyczajnie podziwiał go, przeczesując drżącymi palcami jego włosy. Jongin zwilżył usta, mając wyraźny widok na to, co zaraz miał zrobić. Wyciągnął dłoń, by objąć nią męskość Kyungsoo, dotknął go raz czy dwa razy, nim wziął go do ust. Starszy odrzucił głowę do tyłu, wydając z siebie głośny jęk, który nieświadomie wstrzymywał.
Jongin drażnił czubek, bo wydawało mu się, że to sprawi chłopakowi przyjemność – prawdę mówiąc, nie miał pojęcia, co robi, ale przez reakcje Kyungsoo kontynuował. Droczył się przez chwilę, słysząc pomruki i jęki swojego chłopaka wzmagające się z każdą sekundą, własny członek bolał go; przyspieszył, biorąc jego penisa głębiej do ust, właściwie smakując go, podniósł wzrok i dostrzegł na sobie spojrzenie drugiego. Po kilku sekundach ciało Kyungsoo zaczęło drżeć i Jongin zwyczajnie wiedział.
– Ja zaraz- – powiedział starszy z zamkniętymi oczyma, jego usta drgały, podczas gdy Jongin uwolnił jego członka i podniósł się, składając delikatny pocałunek na jego ustach. Kyungsoo stęknął, jak jego męskość pulsowała, gdy Jongin przysunął się blisko niego, układając dłonie na jego karku – wyższy powiódł go na łóżko. Poczuł miękki materiał pod swoimi plecami, obserwując, jak Jongin pozbywa się swoich spodni i bielizny, Kyungsoo uśmiechnął się znacząco, zadowalając samego siebie.
Powietrze było chłodne i powinni wziąć pod uwagę włączenie ogrzewania, ale to tylko potęgowało wszystko. Jongin przeczołgał się na środek łóżka i całował szyję Kyungsoo. Ten drugi oplótł go swoimi ramionami – Jongin nie mówił nic więcej poza „kocham cię” do Kyungsoo, jego szepty wysyłały elektryzujące dreszcze wzdłuż kręgosłupa chłopaka; mniejszy uklęknął i przejął dominację, przebijając usta i język, pieszcząc ręką jego członka. Ułożył się na nim na poduszkach – Jongin jęczał z każdym szarpnięciem. Kyungsoo uśmiechnął się pod nosem i puścił go.
– Próbuję być romantyczny, Kyung, nie drażnij mnie w ten sposób. – Starszy zachichotał i wzruszył ramionami, pochylił się, by obdarzyć swojego chłopaka pocałunkiem, przebiegając palcami przez środek jego torsu. Czuł wyraźnie zarysowany brzuch, ściśnięty i twardy w pozycji, w jakiej się znajdował. Dzielili pocałunek, a czas zdawał się zatrzymać, kłamstwem było to, że słyszeli cokolwiek poza tymi czterema ścianami; nie zwracali nawet uwagi na zachodzące słońce, rzucające piękne różowawe światło wewnątrz pokoju.
– Dotknij mnie – polecił Kyungsoo, jego szept sprawił, że członek Jongina zadrżał, a on ciężko przełknął ślinę. Odpowiedział, układając obie dłonie na talii drugiego, podniósł go i delikatnie ułożył w pobliżu poduszek. Jego włosy były rozczochrane, a usta pełniejsze niż zazwyczaj, Jongin uwielbiał to – ostrożnie rozchylił nogi Kyungsoo, odnalazł swoją pozycję pośrodku, usadawiając się na kolanach i zostawiając niewidzialną ścieżkę na jasnej skórze drugiego – podążał wzrokiem po całym ciele Kyungsoo, czując, że jego klatka piersiowa staje się coraz lżejsza z każdym spojrzeniem. Nie wiedział na pewno, czy Kyungsoo miał łagodny uśmiech na twarzy w tym momencie, gdy głaskał przedramiona Jongina – czas płynął, deszcz zaczął padać, wiatr prowokował gałęzie do huśtania się w tę i z powrotem.
Jongin w odpowiedzi uśmiechnął się do Kyungsoo, kiedy ich oczy się spotkały; ten drugi zarumienił się i utkwił wzrok na suficie.
– Kyung, chcę… – Jongin przysunął się bliżej, by szepnąć na ucho swojemu chłopakowi, musnął jego szyję w połowie zdania. – Chcę być w tobie.
Dał wiarę, że usłyszał, jak Kyungsoo przełknął ślinę.
Kyungsoo zrobił więcej miejsca dla Jongina, by zaatakował jego szyję, wygiął plecy w łuk, żeby poczuć członek Jongina obok swojego. Wydawało mu się, że to wystarczająco dobra odpowiedź. Jongin poruszył biodrami i Kyungsoo jęknął, uwielbiał ten dźwięk bardziej niż cokolwiek innego.
– Potrzebuję mojej torby – oznajmił młodszy, odrywając się na chwilę od swojego chłopaka.
– Po co?
– Mam tam lubrykant-
– Mam wszystko tutaj… pozwól mi tylko- – Kyungsoo wstał i szybko skierował się do łazienki, wrócił po mniej niż dziesięciu sekundach z czarną butelką i trzema małymi plastikowymi kwadracikami w dłoniach.
Jongin ponownie przełknął ślinę, to się działo.
Lubili spędzać wspólnie noce, lubili całować się i dotykać, lubili się ze sobą droczyć i bawić – ale w ciągu tych trzech miesięcy, kiedy dzielili wszystko, właściwie ani razu nie uprawiali seksu. To nie tak, że tego nie chcieli, raczej „nie potrzebowali tego”, przynajmniej jak dotąd nie.
– Połóż się – powiedział do niego Jongin, biorąc przedmioty do rąk, a potem układając je na łóżku. Kyungsoo denerwował się, nie potrafił tego ukryć, więc Jongin starał się wyglądać, jakby wiedział, co robi. Starszy ułożył się na stosie poduszek, nie do końca wiedział, co ma zrobić z rękami, więc ułożył je na swojej piersi; drugi ponownie rozsunął nogi Kyungsoo, pieszcząc wewnętrzną stronę jego ud. Starszy zamknął oczy i pozwolił dać się ponieść, jego członek był w wzwodzie i dotykał jego brzucha. Jongin nie chciał być brutalny ani szybki, więc nie spieszył się, szarpiąc męskość Kyungsoo, powoli sięgnął do jego pośladków – Kyungsoo zadrżał.
Jęk po jęku Jongin przygotowywał Kyungsoo, lekko nawilżył palce w ustach swojego chłopaka wedle życzenia; skupiony wymieniał się pocałunkami i dotykiem. Twarz Kyungsoo ukazywała najładniejszy rumieniec, bardzo mocno przygryzał dolną wargę, kiedy Jongin drażnił jego wejście językiem po raz pierwszy, krzyczał jego imię, gdy polizał je sześć razy z rzędu.
– Jongin-proszę-po-prostu – każde słowo było ograniczone, jego gardło zaciskało się i rozluźniało, czuł krople potu zbierające się na jego czole, pomimo że na zewnątrz było prawdopodobnie poniżej trzynastu stopni. – O Boże, Jongin.
Posiadanie wyraźnego widoku na szerokie plecy chłopaka wcale nie pomagało, gorąco pragnął sięgnąć w dół i również dotknąć jego ciała.
– Proszę, Jongin – krzyknął po raz kolejny, chwytając garść jego włosów. – Zrób to.
Jongin uśmiechnął się znacząco, oblizując usta, wstał i wziął buteleczkę, jego dłonie trzęsły się. Pozwolił przezroczystej cieczy rozlać się na palcu wskazującym i rzucił okiem na Kyungsoo, wilgotne, zmierzwione włosy ozdabiały rysy jego twarzy, miał czerwone policzki i zmęczone usta, a jego oczy były jak zawsze szeroko otwarte. Pospieszył po pocałunek tuż przed tym, jak wsunął palec najdelikatniej, jak potrafił. Kyungsoo jęknął, zaciskając oczy – Jongin czekał na kolejny sygnał, ale jego partner milczał, miał zamknięte powieki, a jego paznokcie wbijały się w prześcieradło, które od jakiegoś czasu było już mokre.
– Czy to jest w porządku? – zapytał Jongin z rozwagą; nie poruszał dłonią, ani jeszcze nie próbował włożyć drugiego palca. Kyungsoo pokiwał głową, która była odchylona do tyłu, nie wykonał żadnego innego ruchu.
Jongin tylko trochę poruszył nadgarstkiem, badając ciepło we wnętrzu, nigdy nie marzył o tym, by go sięgnąć. Wysunął go nieznacznie, pozwalając Kyungsoo przyzwyczaić się do wszystkiego, co odczuwał; minuty płynęły, a Jongin nałożył więcej lubrykantu dookoła różowego wejścia Kyungsoo. Wsunął drugi palec, a dźwięk jęków Kyungsoo wypełnił pokój, uśmiechnął się znacząco i przekręcił nadgarstek – wydobyło się więcej jęków.
– Jong. In. – Usta Kyungsoo było na wpół otwarte, a jego oczy zamknięte, jego brzuch był ściśnięty, a pośladki napięte. Jongin wyciągnął palce i powtórzył wszystko, tym razem wkładając trzy palce i przyspieszając ruchy. Kyungsoo drżał i krzyczał imię Jongina, mając pobielałe kłykcie od jakże mocnego trzymania prześcieradła. – Zrób to, do kurwy nędzy!
  Młodszy uwolnił swoją dłoń, sięgając po prezerwatywę, ani na chwilę nie odrywając się od Kyungsoo. Rozerwał małą paczkę ustami, umieszczając ją na swoim członku, podczas gdy drugi szarpał swoją męskość.
– Ja zaraz- powiedział Jongin, rozchylając jego nogi, utrzymując się na kolanach i trzymając Kyungsoo w talii nad materacem. Umiejscowił się tuż przy wejściu Kyungsoo, policzył do trzech i poczuł najbardziej zadowalające napięcie dookoła swojego członka, to wysłało gorące fale do jego podbrzusza, a jego uszom niewiele brakowały, by spłonęły. Kyungsoo jęknął cicho, jego oczy nadal były zamknięte, Jongin przysunął się bliżej, żeby go pocałować, układając dłonie po obu stronach jego twarzy – Kyungsoo leniwie odwzajemnił pocałunek. Jongin wtedy poruszył biodrami i wszystko stało się dziesięć razy lepsze, Kyungsoo jęknął i jeszcze szerzej rozchylił nogi. Jongin był głęboko w nim, ich piersi dzieliły tylko milimetry – starszy puścił prześcieradło i splótł palce na karku Jongina.
– Kyung, spójrz na mnie. – Przerwał pełen uniesienia Jongin. Chwilę zabrało Kyungsoo otworzenie oczu, duże tęczówki przenikały duszę Jongina, sprawiając, że jego klatka piersiowa podskoczyła, kiedy pchnął biodrami po raz kolejny. – Kocham cię.
Kyungsoo uśmiechnął się znacząco i pokręcił biodrami; przyciągnął Jongina, żeby zetknąć ich języki, przygryzł jego dolną wargę. Jongin poruszał biodrami raz za razem, przyspieszył, Kyungsoo jęczał głośniej i głośniej, a łóżko zaczęło uderzać o ścianę. Ich oddechy były przyspieszone.
– Głębiej – błagał Kyungsoo i wypchnął biodra do góry, sprawiając, że Jonginowi bardzo łatwo było trafić w ten punkt. Kyungsoo jęknął głośno, jego twarz wyrażała bezwzględną przyjemność. Łóżko skrzypiało z każdym pchnięciem Jongina; jednakże nie zwracali na to uwagi.
Młodszy całował odsłoniętą szyję Kyungsoo, zostawiał ślady zębów jak szalony, podczas gdy jego pchnięcia stawały się mocniejsze – starszy odpowiadał jękiem na każdy ruch, wtórował każdemu posunięciu jednym, ze swojej strony. Ucałował czoło Jongina, kiedy ten zerknął w dół, by chwycić w dłoń członka Kyungsoo, szarpiąc go szybko i mocno.
– Cholera – mruknął i silnie złapał go za kark, Jongin pchał mocniej i szybciej, zbliżając się do orgazmu. Czuł jak mięśnie Kyungsoo zaciskają się, przeczuwał, że nadchodzi wybuch, poruszał biodrami tak szybko, że słyszał tylko, jak łóżko raz po raz uderza o ścianę. – Jongin…
Kyungsoo wykrzyczał jego imię, a drugi spojrzał na niego, wylewając białą ciecz, gdy ich oczy się spotkały. Szarpnął trzy razy i Kyungsoo doszedł, jęcząc jego imię kolejny raz, miał zamknięte oczy, a jego policzki były zarumienione.
Oddychali głęboko i miarowo, Jongin wysunął swojego członka. Kyungsoo nie ruszał się, wpatrując się w sufit i głaszcząc skórę dookoła bicepsów Jongina.
– Jongin… – powiedział nieco zachrypniętym głosem – …spójrz na mnie.
Młodszy utrzymywał się na kolanach, pomimo że jego nogi były jak galaretka, drżące i słabe – jakby właśnie ćwiczył brisé przez sześć godzin z rzędu. Kyungsoo spojrzał na niego i uśmiechnął się ciepło i niewinnie.
– Kocham cię bardziej. 

2 komentarze:

  1. To. Jest. Cudowne.


    CUDOWNE.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pochłonęłam ten rozdział tak szybko, że aż mam niedosyt i chce więcej. To było boskie, cudowne, gorące, seksowne i urocze zarazem.
    Jongin ma szczęście, że Kyung jest przy nim zawsze kiedy tego potrzebuje! Prawdziwy przyjaciel-partner.
    To, że Kai się dostanie wiedziałam bo jakby miało być inaczej... No i ta końcowa scena po prostu boska! Moje miśki kochane <3 Genialnie to opisane, naprawdę musiałaś się wymordować przy tłumaczeniu czego Ci gratuluje bo wyszło świetnie.
    Chce już kolejny rozdział. Chociaż martwi mnie liczba przy tytule. Coraz bliżej do końca :( Nie chce bo uwielbiam tu wpadać tak naprawdę co tydzień z niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału więc jak się skończy to będzie mi smutno i pusto...
    Nie miałabym przeciwko gdybyś dodała coś jeszcze byle z Kaisoo ♥
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń